Naturalny staw: kłopoty i radości

Nie ma słońca, ale stawy są jasne,

To odlane lustra

I miski niegazowanej wody

Wydawałoby się całkowicie pusty

Ale ogrody odbijały się w nich.

I. A. Bunin

Odkąd rabaty warzywne na działkach ogrodowych zaczęły tracić grunt, ustępując miejsca klombom i klombom, zbiornik w ogrodzie stał się oznaką dobrej formy. Moda, osoba bardzo, bardzo bezceremonialna, wkracza we wszystkie sfery naszego codziennego życia i coraz częściej potulnie poddajemy się jej nakazom. Nowoczesne materiały znacznie ułatwiły proces tworzenia zbiornika i dawały niemal nieograniczone możliwości realizacji własnych fantazji, dlatego stawy zaczęły pojawiać się wszędzie, jak grzyby po deszczu. Jednak w naszym przypadku sytuacja była inna. Stawy nie były kaprysem ani hołdem dla mody. Niskie podmokłe tereny wymagały osuszenia, a zbiorniki w ogrodzie miały odprowadzać nadmiar wilgoci, czyli pełniły rolę analogii do konwencjonalnego rowu melioracyjnego. Pierwszy mały staw został wykopany ręcznie.Podłużny dół mierzący dwa i pół metra szybko wypełnił się wodą bez naszej pomocy. Zainspirowani sukcesem wezwaliśmy technika po pomoc i wykopaliśmy dół fundamentowy w najbardziej podmokłej części terenu, którego głębokość sięgała prawie trzech metrów.

Wynik przerósł wszelkie oczekiwania. Po pierwsze, znacznie bardziej wyschło nie tylko w naszym majątku, ale także u naszych sąsiadów, którzy również martwią się problemami rekultywacji gruntów. Po drugie, wykopana gleba umożliwiła podniesienie poziomu terenu bez dodatkowych kosztów. I po trzecie, zostaliśmy szczęśliwymi właścicielami dwóch naturalnych zbiorników.

Widoki, które otworzyły się przede mną pobudzały moją wyobraźnię, a ja z entuzjazmem zacząłem eksplorować strefę przybrzeżną, nie mając absolutnie pojęcia, z jakimi trudnościami będę musiał się zmierzyć. W tamtym czasie moja znajomość stawów ogrodowych ograniczała się do korzystania z gotowej plastikowej formy, więc większości mądrości trzeba było się nauczyć w praktyce. Na szczęście nieoczekiwane problemy nie mogły przeważyć nad zaletami naturalnego stawu, a dziś nie żałujemy raz podjętej decyzji.

Naturalny staw to przede wszystkim doskonała okazja do uprawy roślin kochających wilgoć prawie bez wysiłku. Większość z nich jest bardzo piękna, jednak umieszczone w zwykłym ogrodzie kwiatowym wymagają częstego podlewania, co nie zawsze jest wykonalne. Mokry brzeg stawu pozwala im dobrze się rozwijać, a właściciele nigdy nie będą mieli obsesyjnych myśli o konieczności porzucenia wszystkich innych spraw i pędzenia do swoich pupili, aby ugasić pragnienie. Co więcej, na wakacje można wyjechać z czystym sumieniem, bez obawy, że po powrocie w ogrodzie znajdziemy zimne, a raczej wysuszone „zwłoki”.

Liliowce (Hemerocallis), tradescantia (Tradescantia), irysy syberyjskie (Iris sibirica), strome szopy (Eupatorium) i wiele innych roślin o podobnych wymaganiach, posadzonych na lądzie, zachwyci Cię tak bujnym kwitnieniem, które będzie bardzo trudne do osiągnięcia w mniej sprzyjających warunkach.

Uwielbiane przez wszystkich Astilbe preferuje zacienione zakątki ogrodu. Jednak w przypadku braku odpowiedniego miejsca można je bezpiecznie wylądować na brzegu bezpośrednio pod palącymi promieniami słońca, a jednocześnie poczują się znacznie lepiej niż w suchym cieniu. Byłem przekonany o słuszności tego z własnego doświadczenia. To samo dotyczy na przykład brunnera wielkokwiatowego (Brunnera macrophylla), niektórych barwnych hostii (Hosta) i pierwiosnków japońskich (Primula japonica).

Mokre, zalane wiosną wybrzeże pozwala cieszyć się towarzystwem takich piękności jak hybrydy irysa mieczykowatego (Iris ensata), które często nazywamy irysami japońskimi, aw samej Japonii hana-shobu. Dla tych roślin strefa przybrzeżna jest miejscem naturalnego wzrostu. Tutaj mogą w pełni zademonstrować swoje egzotyczne, niezrównane piękno.

Staw na miejscu prowadzi do wzrostu wilgotności powietrza, co powoduje, że powstaje specyficzny mikroklimat sprzyjający wielu roślinom ogrodowym. Przede wszystkim dla rododendronów, które często cierpią z powodu suchego powietrza w regionie moskiewskim. Jeśli posadzimy je niedaleko stawu, przestrzegając wszystkich innych wymogów techniki rolniczej, znajdą się w komfortowych warunkach i nie zawahają się podziękować właścicielom za urzekające kwitnienie.

Niestety lądowania przybrzeżne mają swoje wady. Wczesną wiosną, kiedy klomby trzeba jak najszybciej wyczyścić, usuwając wszystkie śmieci nagromadzone przez zimę, jest to dość trudne. Sztuczny staw pozwala podejść do samego brzegu wody bez ingerencji. Na naturalnym brzegu istnieje ryzyko ugrzęźnięcia po kostki i głębiej. Prace należy odłożyć do czasu, gdy po wiosennej powodzi w końcu staw powróci na brzeg, a nadmiar wilgoci opuści glebę. Aby rośliny w tej sytuacji nie zostały zakłócone przez zeszłoroczne liście, lepiej je ścinać przed zimą, a zatem objętość jesiennej pracy automatycznie wzrasta.

Zanim brzeg wyschnie na tyle, aby można było po nim bez strachu nadepnąć, musimy natychmiast wypowiedzieć wojnę chwastom. Stracony czas może prowadzić do katastrofalnych konsekwencji, gdyż w strefie przybrzeżnej mamy do czynienia ze szczególnie zajadłymi agresorami, przed którymi bledną nawet jęki (Aegopodium podagraria) i trawa pszeniczna (Elytrigia repens). Turzyca (Carex), trzcina (Phragmites australis), pałka (Typha latifolia) i wspólne krwawnica (Lysimachia vulgaris)na całkowicie prawnych podstawach uważają się za panów tych miejsc i dlatego zachowują się wyjątkowo bezceremonialnie. Jeśli dasz im trochę pobłażania, to po krótkim czasie bardzo trudno będzie pozbyć się tych pewnych siebie bezczelnych ludzi ze względu na cechy strukturalne ich systemu korzeniowego i niezwykle wysokie tempo wzrostu. Ale największe problemy może sprawić trzcina (radicans Scirpus). Jego długie pędy są w stanie zapuścić korzenie nawet w wodzie, więc nowe pokolenie agresorów musi zostać dosłownie złapane, zanim zdążą „poczuć ziemię pod stopami”. W małym stawie nie jest to trudne, ale w dużej i głębokiej trzcinie staje się poważnym problemem i grozi podmoknięciem.

Zwalczanie chwastów na brzegu stawu przypomina wojnę stuletnią, ponieważ przez cały sezon ożywa i umiera. Jeśli w innych częściach ogrodu do końca lipca możliwe jest zawarcie tymczasowego rozejmu, to na skraju zbiornika walki nie kończą się aż do nadejścia stabilnej zimnej pogody.

Przy konstruowaniu sztucznego stawu najważniejsze jest staranne ozdobienie jego brzegów, niezależnie od tego, co jest używane: plastikowa forma czy folia z kauczuku butylowego. Źle ozdobiona krawędź zniweczy wszelkie wysiłki i beznadziejnie zepsuje wrażenie.

Naturalny staw oczywiście tego nie potrzebuje, co świadczy o jednej z jego niezaprzeczalnych zalet. Ale z kolei jej banki wymagają wzmocnienia. W przeciwnym razie istnieje ryzyko przebywania w wodzie pięknego dnia i osunięcia się ziemi.

Na szczęście ten problem można rozwiązać bez użycia środków technicznych. „Kto nam przeszkodzi, pomoże nam” - deklarował słynny bohater Frunzika Mkrtchyana w „Więzieniu Kaukazu”. Wspomniane już turzyce i firma doskonale trzymają wybrzeże, zapobiegając jego erozji. Sprytne podejście pomaga przekształcić ich z wrogów w sojuszników, ograniczając rozprzestrzenianie się tych roślin tylko do wąskiej krawędzi wybrzeża. Babka zwyczajna (Alisma plantago-aquatica) i łup wierzby (Lythrum salicaria) równie dobrze radzą sobie z tym zadaniem . Ta ostatnia wyróżnia się również tym, że cieszy się bujnym kwitnieniem pod koniec lata, kiedy większość roślin strefy przybrzeżnej już dawno wyblakła. Do tej listy warto dodać kochające wilgoć zboża, na przykład mannę (Glyceria aquatica),dwa źródła (Phalaris arundinacea) i wspaniałe miskant (Miscanthus), preferujących również do wilgotnych gleb. Gdy jesienią wiechy kwiatostanów miskantu, niczym sztandary, kołyszą się na tle tafli wody i odbijają się w lustrze stawu, nie ma sobie równych w pięknie i wielkości.

Jeśli wybrzeże jest płytkie i zbyt bagniste, lepszym wyborem będzie calla palustris. Z biegiem czasu tworzy gęste, piękne zarośla, których nie zobaczysz w żadnym sztucznym stawie i wyraźnie wyznaczy granicę między „sklepieniem ziemi” a miejscem, w którym lepiej nie chodzić, aby uniknąć kłopotów.

Inne rośliny bagienne pomogą zaznaczyć tę granicę. Wybór naturalnego stawu jest bardzo duży. Niektóre z nich są w stanie wywrzeć trwałe wrażenie na Twoich znajomych i znajomych. Na przykład kamień milowy (Cicuta virosa) - słynna cicuta, której trucizną, według źródeł literackich, był Sokrates. Jest rzeczą oczywistą, że nie trzeba nikomu mówić, że Grecy naprawdę mieli na myśli cykutę (Conium). Pozwól gościom z szacunkiem podziwiać wyrafinowany punkt orientacyjny z wdzięcznymi pierzastymi liśćmi i delikatnym parasolem w kształcie kwiatostanu. Kamień milowy jest nieagresywny, dlatego w przeciwieństwie do kalii doskonale sprawdza się w małych oczkach wodnych, ale nadal nie warto zaczynać go w ogrodzie, jeśli w rodzinie są małe dzieci.

Naturalne stawy mają jeszcze jedną poważną wadę - zamulanie. Z biegiem czasu głębokość zbiornika może się znacznie zmniejszyć ze względu na gromadzący się osad denny, dlatego od czasu do czasu staw należy oczyścić. Aby to zrobić, najpierw musisz wypompować wodę. Jeśli zbiornik jest dość duży, nie możesz obejść się bez sprzętu w tej trudnej sprawie. Mały staw można oczyścić samodzielnie. Każdego roku wybieramy porę, kiedy jest sucho i gorąco, czekamy, aż poziom wody spadnie do maksimum, a zakładając mokre buty, czyścimy łopatą spód naszej „dziury”. Wydobyty podczas tego wydarzenia „błoto” jest doskonałym naturalnym nawozem, który jest natychmiast stosowany w ogrodach kwiatowych i rabatach. Poza tym z pozoru nieatrakcyjny biznes zamienia się w nieskrępowaną zabawę, bo doroślichcąc nie chcąc, rozmazani, jakby wracali do dzieciństwa, wspominając, jak uwielbiali majstrować w przydrożnych rowach i kałużach, iz lekkim sercem urządzają sobie prawdziwe „święto nieposłuszeństwa”.

Ale moim zdaniem rozwiązanie problemu oczyszczania wody w naturalnym stawie jest znacznie łatwiejsze niż w sztucznym zbiorniku. W każdym razie nie są do tego wymagane żadne dodatkowe koszty. Zamiast filtrów, napowietrzaczy i specjalnych dodatków zapobiegających „wykwitaniu” w zbiorniku wystarczy posadzić oksygenatory. Wzbogacają wodę w tlen, na ich liściach osadzają się drobne cząsteczki zawiesiny, która z pewnością jest obecna w wodzie, więc pod pewnymi względami mogą konkurować ze złożonymi i drogimi systemami filtracyjnymi. Najłatwiej poradzić sobie z rogatnicą (Ceratophyllum demersum). Wystarczy wrzucić jego sadzonki do wody, a potem od czasu do czasu przerzedzać zarośla zwykłym grabiami, co z powodzeniem robimy. Możemy również wspomnieć o pdest (Potamogeton)i Elodea, ale z tą ostatnią należy obchodzić się bardzo ostrożnie. Nie bez powodu ten gość zza oceanu nazywany jest „dżumą wodną”: szybkość, z jaką podbija nowe terytoria jest zdumiewająca.

Jednak rośliny natleniaczy prawdopodobnie same osiedlają się w naturalnym stawie, bez żadnej pomocy. Być może dostaną się tam podczas wiosennej powodzi, a może przenoszą je ptaki, jak to się stało w naszym przypadku. W pobliżu stawu z pewnością pojawią się ptaki, a im większa powierzchnia zbiornika, tym większe prawdopodobieństwo, że spotkają się z rzadkością w ogrodzie gości.

A potem pora porozmawiać o głównej godności naturalnego stawu, godności tak ważnej, że dla niej warto nie tylko pogodzić się z pewnymi niedogodnościami, ale także ciężko pracować.

Naturalny staw to naturalna biocenoza znajdująca się tuż pod oknami Twojego domu. Od świtu do późnego wieczora, kiedy nietoperze zaczynają cicho latać nad wodą, chwytając roje muszek, można każdego dnia obserwować życie zbiornika, dokonując nowych odkryć i podziwiając cuda zgromadzone w skarbcu przyrody. Oczywiście na to naturalne zbiorowisko ma wpływ człowiek, ale w tym przypadku wpływ ten nie jest tak znaczący i polega głównie na wprowadzeniu nietypowych dla tego obszaru roślin. Ale ilu czarujących „dzikusów” urośnie na brzegach bez żadnej ingerencji z Twojej strony! Bujny słodycz łąkowy (Filipendula ulmaria) i delikatna, ale uparta psianka (Solanum dulcamara), zachwycający grot strzały(Sagittaria sagittifolia) i wyrafinowany gravilat (Geum rivale), niebieskooka Veronica beccabunga i zagorzały Loosestrife (Lysimachia nummularia) rozłożą u twoich stóp złoty dywan. "Chwasty!" - ktoś lekceważąco rzuci. Cóż, jest w tym trochę prawdy, ale w końcu wiele roślin ozdobnych tak ukochanych przez ogrodników jest również uważanych za chwasty w ich ojczyźnie. Możesz mi uwierzyć: rośliny, na które czasami nie zwraca się uwagi, gdy znajdują się nad brzegiem stawu, zabłysną nowymi kolorami i nadadzą Twojemu ogrodowi wyjątkowego uroku.

Oczywiście naturalny staw stwarza bardzo sprzyjające warunki do rozwoju larw komarów. Ale jeśli są komary, to będą piękne ważki ze skrzydłami miki mieniącymi się w słońcu. Oznacza to, że pojawią się żywe żaby i ważne ropuchy, które pomogą Wam w trudnej walce ze szkodnikami i zapowiedzią wiosenny ogród swoim przyjaznym chórem. Biznesowe węże mogą się osiedlić, a jeśli nie zawracasz im głowy nadmierną uwagą lub pustymi lękami, po opanowaniu staną również, aby chronić ogród, niszcząc nadmiernie hodowane myszy.

Żadne inne przedsięwzięcie ogrodnicze nie przyniesie dziecku tyle prawdziwej radości. Często zapominamy, jak trudno jest niespokojnej, dociekliwej osobie wędrować schludnymi ścieżkami wśród idealnych klombów. Naturalny staw zajmie jego uwagę, nauczy go żyć w harmonii z naturą i pomoże rozwinąć pożyteczne cechy, takie jak obserwacja i cierpliwość.

Od kilku lat żyjemy ramię w ramię z piżmakiem. Ta niestrudzona bestia sprawia nam wiele kłopotów, robiąc nory pod brzegiem, kopiąc rabaty kwiatowe, budując system tuneli. Ale to nic w porównaniu z zachwytem mojego syna, który po raz pierwszy zobaczył, jak cicho niczym peryskop łodzi podwodnej wyłania się z wody wąsaty pysk.

Mój niespokojny chłopiec, wstrzymując oddech, siedział na brzegu, gdy dzikie kaczki krzyżówki zatopiły się w stawie. Zmarznięty nie odrywał oczu od kaczek, nurkując, czyszcząc ich pióra, aż wreszcie zasnął w zaroślach turzyc i irysów błotnych. Jak oczarowany, obserwował godowy taniec węży krążących w wodzie, jakby ożywali bohaterowie Uralu Bażowa.

Jak wiesz, ogród jest odbiciem właściciela. W lustrze stawu ogrodowego odbicie mnoży się, pozwalając, patrząc w lustro, zobaczyć różne aspekty swojego własnego „ja”. A naturalny staw, w którym nie ma nic zbędnego i obcego, z pewnością pomoże odnaleźć siebie na nowo, bez przepychu i powierzchownego połysku. Po prostu pochyl się nad wodą i spójrz na swoje odbicie.